Stal Mielec wygrywa, ale piłkarsko wciąż jest sporo do poprawy


Stal Mielec w wariackim meczu pokonuje Znicz Pruszków. Czy zasłużenie? Eksperci będą się spierać

25 lipca 2025 Stal Mielec wygrywa, ale piłkarsko wciąż jest sporo do poprawy
Zbigniew Harazim / zbyszkofoto.pl

Stal Mielec nie rozpoczęła tego sezonu najlepiej. Bolesna porażka 0:4 z Wisłą była zimnym prysznicem, który pokazał, że spadkowicza czeka trudna przeprawa w wymagającej 1. lidze. W piątek mielczanie pokonali Znicz Pruszków 5:4 po szalonym meczu, co wleje powiew optymizmu i pozytywnie naładuje zespół. Jednak kibice podkarpackiego klubu dalecy są pewnie od ukontentowania.


Udostępnij na Udostępnij na

Oczekiwania po domowym laniu zostały u sporej grupy fanów mocno obniżone. Wszyscy liczyli po prostu na lepszy występ niż z krakusami. Czy ten ze Zniczem taki był? Z przodu tak, jak najbardziej. Ale my, szczerze mówiąc, nie wiemy, jak oni dowieźli to zwycięstwo. Teraz to nie ma znaczenia, bo najważniejsze są trzy punkty, które wleją iskierkę nadziei i umilą powrót do domu.

W obronie Stał Mielec znów przyjęła czwórkę

Może ktoś pomyśleć, że nie lubimy Stali, ale to oczywiście nieprawda. Po prostu widząc jej grę, zwłaszcza w obronie, naprawdę dziwimy się, że zeszła z pruszkowskiego boiska z kompletem punktów. W drugiej połowie przez pewien czas Znicz nawet zamknął Stal na własnej połowie, a ta przestała już nawet odpowiadać kontrami. Trener Djurdjević mówił, że za każdym razem, gdy rywal wyrównywał, jego zespół się podnosił. Nie odmawiamy mu racji, ale bardziej czujemy, że to Znicz powinien pluć sobie w brodę.

Mielczanie bowiem już od początku meczu mieli spore problemy z wyprowadzeniem piłki. Gdy tylko Znicz troszkę bardziej przycisnął, w obronie gości robiło się gorąco i kończyło się na nerwowym wybiciu na aut. Swoje szanse mieli w Zniczu Borecki, Sokół, Majewski – każda zmarnowana. Najlepiej mielczanom wychodziła gra z kontry oraz mądre wykorzystywanie sporych przestrzeni w bocznych strefach, które zostawiali podopieczni Michała Matysika. Gdybyśmy za coś mieli już właśnie zespół chwalić, to właśnie za przyzwoicie wyglądający atak. 

Obrona mielecka niby jest, ale jakby jej nie było

Stal Mielec trzykrotnie wychodziła na prowadzenie i aż trzy razy je wypuszczała. Dlaczego? Adrian Bukowski (obrońca) w rozmowie po meczu wskazywał nam, że w obronie zaszły spore zmiany i nowi zawodnicy muszą się jeszcze dotrzeć.

Trzeba przyznać, że ma chłopak 100 procent racji. W zbyt wielu momentach obrona przypominała zbieraninę z orlika. Zbyt dużo chaosu, a za mało organizacji taktycznej z domieszką błędów indywidualnych.

Gol na 2:2 to idealny przykład pasywności defensywy mieleckiej. Najpierw w okolicach linii końcowej po prawej stronie gości ich obrońca został ordynarnie wkręcony w ziemię niczym śruba od mebla z Ikei. A gdy potem piłkarz gospodarzy zagrał na 11. metr, to w tej newralgicznej strefie było sporo wolnej przestrzeni, którą wykorzystał Michał Borecki, strzelając gola na 2:2.

Wiele było takich akcji, w których gospodarze nic sobie nie robili z zasieków przeciwnika, tylko wchodzili jak w masło. Tak o mały włos w 66. minucie nie strzeliłby gola Krystian Tabara. Stal wykazała się biernością, Krystian to wykorzystał, znalazł trochę miejsca i cudownie przymierzył. Tylko poprzeczka uratowała Jałochę od ponownego wyciągnięcia piłki z siatki.

Kacper Napieraj – najgorszy występ sezonu

Był jednak powód, dla którego Stal Mielec wyjechała z trzema punktami. Nazywał się Kacper Napieraj. Nie, nie zagrał tak genialnie – jest wręcz dokładnie na odwrót. W końcu to golkiper pruszkowian. W meczu z ŁKS-em był jednym z najlepszych graczy, a dziś:

  • 16. minuta – Napieraj bawił się zbyt długo z piłką i pod presją Losady źle ją wybił. Ta trafiła pod nogi Josta Piska, który z woleja załadował gola na 1:0.
  • 68. minuta – wrzutka z prawej flanki, koślawa interwencja Napieraja i Domański elegancko umieścił piłeczkę w sieci na 3:2.
  • 81. minuta – piłka podbita od blokującego zawodnika gospodarzy, Napieraj znów niezdecydowany i źle obliczył tor lotu piłki, dzięki czemu Losada pakuje na pustą.
  • 87. minuta – Napieraj odziera ze złudzeń gospodarzy na choćby punkt. Rzut wolny, duża odległość, ale Pisek przełamuje ręce młodego golkipera. 5:3.

Koszmar. Zwłaszcza ten ostatni błąd go pewnie boli najbardziej, bo Znicz sieknął jeszcze czwartego gola i tylko pokazał, że było wesoło w obronie u obu ekip. 

Losada? Będą mieć w Mielcu z niego pociechę

Żeby nie było, że jesteśmy tacy tylko krytyczni wobec mielczan, to chcielibyśmy wyróżnić Mario Losadę. Hiszpański napastnik pokazał, że jemu gra z piłką nie tylko nie przeszkadza, ale wręcz bardzo pasuje. Wygrywał dość sporo pojedynków i wielokrotnie cofał się do środkowej strefy, aby właśnie po długich zagraniach obrońców albo bramkarza przyjmować piłkę i rozprowadzać ją w kierunku wyższych sektorów boiska. Poza tym dołożył bramkę i miał spory wpływ na pierwszego gola dla Stali. Bardzo nam (zresztą nie tylko nam) się podobał występ tego zawodnika. To będzie bardzo interesujący napastnik na poziomie pierwszoligowym.

Stal Mielec z Excelem na zielono, ale w tabeli z taką grą tak miło nie będzie

Drużyna przeszła sporą transformację i trochę czasu jeszcze jej chyba zgranie taktyczne zajmie. Prezes Jacek Klimek chwali się stabilnością finansową klubu, tym mitycznym zielonym Excelem. Jednak z taką grą to w 1. lidze nieprędko znajdzie się w strefie tabeli o tym samym kolorze co jej Excel.

Z przodu momentami wyglądało to racjonalnie. Jednak te tyły – tragedia. 25 lipca mielczanie byli śmiertelnie zabójczy. Przyjdą jednak takie mecze, w których rywal aż tak pobłażliwy jak Znicz nie będzie. Przed trenerem Djurdjeviciem jeszcze dużo pracy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze